
Przyznaję, to nie jest mój pierwszy blog, bo dość osobisty autorski dziennik prowadziłam już w liceum, a około 10 lat temu przymierzałam się do stworzenia strony o tematyce lokalnej. Jednak z pewnych powodów dopiero teraz założyłam bloga, który w pełni odpowiada moim zainteresowaniom. Już tłumaczę dlaczego.
Nie tak dawno temu, gdy powiedziałam bliskiej osobie, że przymierzam się do założenia bloga, usłyszałam: „kto dziś czyta blogi?”. Pomyślałam, że może tylko boty, skoro jednak nawet blog firmowy, który wówczas współtworzyłam, ściągał ruch. Są jednak takie momenty w życiu, gdy rzeczywiście pytasz się siebie, czy warto zrobić to lub tamto. Przypominasz sobie wtedy przemówienie motywacyjne Jacka Walkiewicza „Pełna moc możliwości”, które podesłał ci kiedyś pewien sympatyczny jegomość. Wiem, banał, ale motyw przewodni jego wystąpienia trafił w sedno.
Nie wszystko, co warto, się opłaca
„Nie wszystko to, co warto, się opłaca i nie wszystko, co się opłaca, warto. Są rzeczy, które warto robić” – to najczęściej przytaczany cytat Jacka Walkiewicza, który w pewnym sensie tłumaczy także moją decyzję. Nie wszystko przynosi zysk i może tak będzie z moim blogiem. Brak zysku nie oznacza jednak braku korzyści, bo dla mnie samo to, że mam swoje miejsce w sieci, jest już korzyścią i niejako spełnieniem jednego z marzeń. Jak dla mnie blog w 2025 roku jak najbardziej ma sens, a przyznaję, że założyłam go z więcej niż jednego powodu.
Jak zdecydowałam, tak zrobiłam. Sam start zajął więcej czasu niż się spodziewałam, ale z reguły trzymam się podjętej przez siebie decyzji. Tym bardziej, że lubię wyzwania, a takim niewątpliwie jest nadanie kłam przekonaniu, że SEO is dead czy zweryfikowanie swoich umiejętności w prowadzeniu profilów w social mediach, którym akurat w ostatnich latach poświęciłam mniej czasu. Może blog zweryfikuje moje przekonania i może się nie opłaca, ale… wiadomo – warto, chociażby spróbować.
Piszę, bo lubię (i chcę)
Choć już jako dziecko wiedziałam, że mam umysł ścisły, od zawsze kochałam pisać. Gdy rozpoczęłam studia dziennikarskie, jedna z lokalnych gazet przeszła do historii. Zastanawiałam się, czy od kolejnego roku akademickiego nie rozpocząć innego kierunku studiów. Jednak stwierdziłam, że należy kończyć się to, co się zaczyna, a pisać można nie tylko w gazetach. W przyszłości okazało się, że znalazło się dla mnie miejsce i w redakcjach lifestylowych, i w agencji PR. Choć moja przygoda w mediach w dużej mierze się zakończyła, nadal zarabiam, pisząc to tu, to tam.
Jednak nie o zarobkach chciałam tu napisać, a o tym, czym jest dla mnie pisanie. Wyobraź sobie, że masz jakąś pasję, np. trekking, kibicowanie ulubionej drużynie sportowej, podróże do odległych zakątków świata, squash czy cokolwiek innego. Każda z nich wymaga jakichś inwestycji. Tymczasem jednym z moich hobby jest tworzenie tekstów. Dlaczego nie miałabym zajmować się nim w wolnym czasie, na własnych warunkach i wykorzystując swoje dotychczasowe doświadczenia, które łączą moją pasję z życiem zawodowym?
Nowy start, nowe portfolio
Co robisz, gdy wraz z utratą pracy i zamknięciem serwisu, tracisz też portfolio z ostatnich ośmiu lat, a porządkując profil na LinkedIn zauważasz, że podobnie stało się z twoim archiwum tekstów w jednej z redakcji? Próbujesz swoje portfolio odzyskać, odtworzyć, stworzyć nowe, cokolwiek, prawda? Nie ukrywam, że część moich tekstów na tym blogu, za zgodą byłego pracodawcy, pochodzi z archiwum. Jednak każdorazowo dodaję coś od siebie, coś nowego, czasem osobistego, a czasem całkiem zwyczajnego.
Trudno byłoby stworzyć portfolio z kilkunastu lat w pliku PDF czy w jakiejkolwiek prezentacji, zwłaszcza mając doświadczenie w tak dynamicznym środowisku, jakim są portale internetowe. Copywriting SEO, setki, jeśli nie tysiące newsów, trendów, teksty eksperckie – tego wszystkiego nie da się zawrzeć w jednym pliku, a nawet jeśli, nie byłby on wiele warty bez statystyk. Ostatecznie, nie wiem, czy blog przyniesie jakikolwiek efekt poza realizacją własnej pasji, ale przecież nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz.
Czy blog w 2025 roku ma sens?
Tak, tak i jeszcze raz tak. Jednak to tylko moja prywatna opinia, chociaż podyktowana doświadczeniem. Masz pole do popisu, jeśli chodzi o link building, budujesz zaufanie do marki, w razie potrzeby tworzysz wizerunek eksperta – to wszystko zyskujesz, prowadząc choćby mały blog firmowy w ramach swojego sklepu online. Doskonale zdaję sobie sprawę, że na jego powodzenie wpływają też liczne zmiany w wyszukiwarkach oraz przegląd od AI w Google, ale mam dobrą radę. Jeśli ruch na twoim blogu jest mniejszy, spraw, by był on bardziej wartościowy.
W ramach ciekawostki dodam, że jeden z wpisów opublikowanych krótko przed zamknięciem serwisu, który prowadziłam, zarabiał do samego końca, a nawet dłużej. Ot, magia afiliacji i pozycjonowania pod ChatGPT. Jeśli się uprzesz i będziesz szukać dziury w całym, zaczniesz bojkotować nawet najlepsze pomysły. Szukaj rozwiązań, a nie problemów i staraj się nie wpaść w pułapkę perfekcjonizmu, która w moim przypadku opóźniła start tego bloga o co najmniej kilka lat.
