
Jak oszczędzać pieniądze? Kto choć raz w ostatnich latach się nad tym nie zastanawiał? Dla każdego odpowiedź będzie trochę inna. Inaczej myśli ktoś, kto pilnuje domowego budżetu z kalkulatorem w dłoni, a inaczej osoba, która po prostu nie znosi przepłacać, nawet jeśli nie musi żyć od wypłaty do wypłaty. Ja dziś opowiem o tym, czego nauczyłam się dzięki pracy w portalu kuponowym. Uwierz, trochę tych lekcji było.
Rozpoczynając pracę w zawodzie, nie wiedziałam nawet o istnieniu portali kuponowych. Los jednak postawił mnie w zespole jednego z nich. Weszłam w ten świat uzbrojona w wiedzę o marketingu afiliacyjnym oraz z doświadczeniem w copywritingu i tworzeniu m.in. zestawień produktowych. Zostałam w nim na osiem lat, czego w ogóle się nie spodziewałam. To wystarczająco długo, żeby wyciągnąć kilka wniosków, które dla mnie są już oczywiste, ale dla kogoś z zewnątrz mogą okazać się naprawdę pomocne.
Jak oszczędzać pieniądze z kodami rabatowymi?
Zdarzyło ci się kupić tańszy sprzęt tylko dlatego, że, no właśnie, był tańszy? Pomimo tego, że inny model miał lepszą klasę energetyczną, był solidniej wykonany i miał świetne opinie? Kto tak nie zrobił, a później tego żałował. Urządzenie stosunkowo szybko było trzeba wymienić na nowe, ponosząc kolejny wydatek. Mało to oszczędne, prawda? Podobnie jest z kodami rabatowymi, gdy na zakup decydujesz się jedynie pod wpływem promocji.
Jest na to prosty sposób. Znajdź to, czego potrzebujesz, a dopiero później rozpocznij poszukiwania kodu rabatowego. Dzięki temu nie tylko skutecznie oszczędzasz, ale i nie nakręcasz spirali konsumpcjonizmu. Jeśli chodzi o same kupony rabatowe, podzielę się tym, co mnie zaskoczyło, a co sprawiło, że spojrzałam na nie bardziej przychylnym okiem.
Taniej nie musi znaczyć tanio
To było dla mnie jedno z większych zaskoczeń. Zawsze wydawało mi się, że kody rabatowe to domena sieciówek i gigantów typu Zalando czy CCC. Tymczasem wiele kodów działa też w sklepach z wyższej półki. Serio! Przykład? LuisaViaRoma – platforma, którą znałam jeszcze z czasów pisania dla LuxLux.pl. Tam zniżki rzędu 15–20% naprawdę robią różnicę. Przy droższych produktach taka promocja to już konkretna oszczędność, a nie symboliczne kilka złotych, jak w tańszych sklepach odzieżowych czy obuwniczych.
Z kuponem zawsze zrobisz zakupy taniej (lub przynajmniej z darmową dostawą czy gratisem), ale już niekoniecznie tanio. Kolejnym przykładem są kody rabatowe na nowe modele iPhone’a, premierowe urządzenia Samsunga i ogólnie rzecz biorąc, elektronikę. Czasem trzeba poszperać, bo jej zakup może być bardziej opłacalny w sklepie własnym producenta niż w elektromarkecie, ale myślę, że dla kilkuset złotych warto poświęcić chwilę, choćby na przeszukanie jednego lub dwóch portali kuponowych.
Na zakupy tylko z aplikacją
Polowanie na tanie kupowanie zawsze zaczynaj od zapoznania się z ofertą dla użytkowników aplikacji. Nieważne, czy wchodzisz właśnie do Biedronki i sprawdzasz, czy może wróciła właśnie promocja na ulubioną kawę, czy też zaglądasz do sklepu internetowego. Wiele kodów rabatowych działa tylko w aplikacji lub aktywne są w niej wcześniej niż na stronie online. Taki trik wykorzystują m.in. CCC, Eobuwie i Modivo.
Z dodatkowych kuponów skorzystasz też choćby w apkach Allegro i Erli. Jest to relacja win-win, sprzedawcy łatwiej dotrzeć do użytkownika aplikacji z nową ofertą, tobie uda się szybciej lub więcej zaoszczędzić na kolejnych zamówieniach. W taki właśnie sposób sprzedawcy budują lojalność klientów, jednak i ty możesz na niej zyskać, korzystając właśnie z kodów rabatowych dostępnych w aplikacjach.
Polowanie na tanie kupowanie
Nie wszystko w kuponach rabatowych jest takie różowe. Jest też ta mniej fajna strona: zachęcanie do impulsywnych zakupów i napędzanie potrzeby posiadania. Szczególnie kojarzy mi się to z zakupami na chińskich platformach e-commerce. Jasne, rozumiem, jeśli ktoś znajduje tam przedmiot, który kosztuje ułamek ceny tego samego produktu na Allegro czy Amazonie, pokusa jest duża. Jednak tak się składa, że w kodach rabatowych przodują te sklepy, w których na co dzień i tak jest tanio, a kiedy jeden kupon się kończy, drugi wskakuje na jego miejsce.
W tych przypadkach marketingowy chwyt uruchamia polowanie na tanie kupowanie. Dotyczy to szczególnie sklepów obuwniczych i odzieżowych. Granie na słabościach zakupoholików kończy się impulsywnymi zamówieniami u sprzedawców taniej i niezbyt dobrej jakościowo mody. Z drugiej strony kody rabatowe nasilają też popyt na sneakersy i odzież ze średniej półki cenowej, ponieważ regularnie działają one na platformach typu Eobuwie, Zalando Lounge i podobnych. Nagle to, co wydawało się dość drogie, można kupić za bezcen.
Kody ekskluzywne, które faktycznie coś dają
Prowadzenie portalu kuponowego to była prawdziwa codzienna karuzela. Aktualizacje ofert, maile od klientów i partnerów z sieci afiliacyjnych, content plan, wysyłki mailingowe i nie tylko, a jeszcze ta ciągła walka o ekskluzywne kody rabatowe, czyli te z napisem „tylko u nas”. Wprawdzie nie mam koszmarów z tym hasłem w roli głównej, ale temat ekskluzywnych kodów naprawdę zasługuje na chwilę uwagi.
Niejednokrotnie spotykałam się z ofertami, które mają mnóstwo wykluczeń, skierowane są tylko do nowych klientów, a ich wartość procentowa była niższa od tej, jaką zapewniał kod rabatowy za zapisanie się do newslettera. Są jednak też takie kupony ekskluzywne, z którymi realnie można zaoszczędzić. Przeglądając je, zwracaj uwagę na wartość procentową/kwotową, czy działają przy już przecenionych produktach, czy obejmują cały asortyment bez wyjątków (takie opłacają się najbardziej), czy łączą się z innymi kodami dostępnymi na stronie.
Kiedy zniżka to nie powód, by kupować
Nie raz i nie dwa dałam się złapać na własne zestawienia produktowe. Coś opisywałam i… sama zamawiałam, mimo że wcale tego nie potrzebowałam. To było dawno temu, ale ta lekcja została ze mną do dziś: kupuj to, czego naprawdę potrzebujesz. Kod rabatowy nie powinien być wymówką, by dodać do koszyka coś, co tylko „wydaje się fajne”. Minimalizm ma sens, nie tylko jako modny trend.
Jeśli składasz jakiekolwiek zamówienie, skuszony jedynie kodem rabatowym, a nie realną potrzebą – nie oszczędzasz. Pewnie, czasem jakaś marka idealnie trafia w potrzeby, z których nie zdajesz sobie sprawy, ale pamiętaj, że marketing nie tylko zaspokaja istniejące potrzeby, ale również kreuje nowe. Kody rabatowe są tu jednym z narzędzi, które taki proces umożliwiają.
Kupony na OC, audiobooki i wakacje
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że kody rabatowe działają też na usługi – i to czasem bardzo opłacalne. Ubezpieczenie OC czy turystyczne? Możesz mieć zniżkę. Wycieczka fakultatywna na wakacjach All Inclusive w Grecji? Też się da. Nowa aplikacja z e-bookami i audiobookami? Sprawdź, zanim zapłacisz pełną cenę. Kupony działają m.in. na:
- Kursy online, dzięki którym zainwestujesz w swój rozwój,
- Przesyłki kurierskie, włączając w to usługi InPostu,
- Jedzenie z dostawą, jak Pyszne.pl czy Uber Eats.
Nie ukrywam, że promocje są niejako moim zboczeniem zawodowym. Jeśli miałabym cię zostawić z jedną, najważniejszą myślą, poradziłabym: kupuj z głową, a nie dlatego, że coś ma metkę -20%. A kupony? Niech będą wisienką na torcie, a nie powodem do zakupów.
